OJCIEC ZBIGNIEW STRZAŁKOWSKI - pochodził z Zawady koło Tarnowa, ze znanej wszystkim Góry św. Marcina. Jako franciszkanin, któremu przyświecały świetlane postacie świętego Biedaczyny z Asyżu i św. Maksymiliana, chciał poświęcić życie biednym ludziom w peruwiańskich Andach. Stały się one miejscem jego krótkiej misyjnej pracy, a potem męczeńskiej śmierci. Tam, w dniu 9 sierpnia 1991 roku, wraz ze swoim współbratem zakonnym o. Michałem Tomaszkiem został nieludzko zamordowany przez terrorystów ze Sendero Luminoso (Świetlisty Szlak *).
Początki dróg Opatrzności
Urodził się w Tarnowie w dniu 3 lipca 1958 roku. W dniu swego chrztu, położony przez matkę na ołtarzu, zostaje poświęcony Bogu. Prawdziwie chrześcijański klimat rodzinny, tworzony przez rodziców i braci oraz pełna miłości i dobroci postawa ówczesnego proboszcza, ks. dr. Pawła Śliwy, były przykładną formą współpracy z Bożą łaską, która naznaczyła wybór życiowej drogi dorastającego Zbigniewa. Świadectwo dojrzałości otrzymał w Tarnowie po ukończeniu w 1978 roku Technikum Mechanicznego przy ul. ks. Stanisława Staszica. Decyzja oddania się na służbę Bogu i człowiekowi dojrzewała jeszcze przez rok po maturze, kiedy podejmował pracę w dwóch różnych miejscach. W dniu 4 listopada 1979 roku przywdziewa habit zakonny ojców franciszkanów konwentualnych, by 8 grudnia 1984 roku złożyć swe wieczyste śluby: posłuszeństwa, czystości i ubóstwa. Kończy studia teologiczne z tytułem magistra, a przyjąwszy święcenia kapłańskie, w dniu 22 czerwca 1986 roku celebruje swą prymicyjną Mszę św. w kościele pod wezwaniem św. Marcina w Zawadzie.
Prymicje
Dzień prymicji Zbigniewa dziwnie koresponduje z zakrytą wtedy jeszcze przed nim i nami wszystkimi - przyszłością. Słowa, które wtedy dochodziły do jego uszu z ust kaznodziei czy składających życzenia, zawierały w sobie poważną nutę wielkiego hymnu, który miał zostać wkrótce przez niego wyśpiewany nieogarnionemu Bogu.
Życzymy ci, ojcze, dzisiaj,
Byś wilki pozbawiał dzikości,
Zbójców w świętych przemieniał,
Smutnych - w pełnych radości.
Nigdy się zapewne nie dowiemy, czy dzikość drapieżnych wilków, która pozbawiła go życia, nie zostanie dzięki ofierze jego życia zamieniona w świętość. Może zabójcy błagają dzisiaj swe ofiary i Boga o przebaczenie. Oby Szawłowie zamienili się w Pawłów, dzięki modlitwom swych ofiar oglądających teraz Bożą chwałę. W czasie prymicyjnej uroczystości odczytane były słowa Ewangelii o odrzuceniu Mesjasza, o potrzebie codziennego brania krzyża i zachowaniu życia przez jego utracenie dla Chrystusa. Były one jakby proroctwem ofiary, którą ojciec Zbigniew miał złożyć za kilka lat, jako odrzucony zwiastun Ewangelii. Słowo prymicyjnego kaznodziei stało się jakby dopełnieniem tego proroctwa: Przyjdą w Twym życiu chwile, kiedy ten wianek mirtowy - co dziś zieleni się - zamieni się w cierniową koronę i oplecie Twoją skroń. A może, a może przyjdą na Ciebie dni Ogrójca? Chrystus nie taił przed kapłanami, co ich czeka: Jeśli Mnie prześladowali i was prześladować będą. Tu kaznodzieja wspomniał o męczeńskiej śmierci Apostołów oraz nawiązał do brutalnego sposobu zabicia ks. Jerzego Popiełuszki.
Opuścić wszystko
Decyzję wyjazdu na misje o. Zbigniew podjął już w okresie studiów teologicznych, przygotowujących go do kapłaństwa. Władze zakonne przewidywały nawet możliwość dokończenia studiów seminaryjnych w Ameryce Południowej, by na miejscu lepiej przygotować się do przyszłej pracy. Ostatecznie jednak wyjechał do Peru dwa lata po święceniach kapłańskich, po przepracowaniu ich w Polsce na stanowisku wicerektora w Niższym Seminarium Duchownym w Legnicy.
Upragniony dzień "pozostawienia barki na brzegu" i wyruszenia na nowy łów ludzkich serc, nastąpił 30 listopada 1988 roku. Po przylocie do Limy o. Zbigniew, wraz z towarzyszem podróży i przyszłym współbratem misyjnych poczynań -o. Jarosławem, zatrzymał się w niej przez krótki czas. Zaraz też dostrzegł kontrast bogactwa i skrajnej nędzy jej mieszkańców.
Peru jest krajem, w którym więcej niż 30% mieszkańców mieszka na wysokości powyżej 3000 m n.p.m. Aż 40 % ludności stanowią Indianie, wśród których mieli pracować nowo przybyli franciszkanie. Ostatecznie po kilkumiesięcznej "zaprawie" językowej i duszpasterskiej otrzymali parafię w środkowej części Andów, w wiosce Pariacoto, leżącej 3600 m n.p.m. i liczącej trzy tysiące mieszkańców. Cała parafia obejmowała swoim zasięgiem obszar równy polskim Tatrom i Podhalu, a do niektórych osiedli górskich można się dostać tylko na koniu lub na nogach. Miejscowi Indianie czekali od niepamiętnych lat, aby ksiądz zamieszkał wśród nich. Kiedy zostało im ogłoszone, że dwaj misjonarze z Polski pozostaną z nimi na stałe, oklaski w kościele nie milkły przez pięć minut. Czas przybycia do Peru o. Zbigniewa to okres narastającej aktywności Świetlistego Szlaku. Fakt, że od 1980 roku zarejestrowano 219 zamachów terrorystów, a w ciągu kilkunastu lat zginęło z ich rąk przeszło 20 tysięcy osób, kreślił realne prawdopodobieństwo zagrożenia dla działalności misjonarzy. Marksistowsko-leninowska ideologia tej zbrodniczej organizacji peruwiańskich komunistów, o orientacji prochińskiej, stawiała sobie za zadanie niszczenie każdego człowieka, który głosi pokój i dobro oraz inaczej rozumie sprawiedliwość niż oni.
Tekst źródłowy: www.wsd.tarnow.pl www.tygodnik.com.pl